Pluszaki w sypialni

Czy w sypialni dojrzałej kobiety mogą siedzieć pluszowe maskotki? Jedna, dwie, może i owszem, takie sentymentalne pamiątki z dzieciństwa. No, może jeszcze jakiś misiek z gatunku „obrzydliwie droga ozdoba w stylu angielskim”. Ale żeby od razu dwadzieścia?

 

Za każdym razem, kiedy wchodzę do sypialni znajomych, przechodzi mnie dreszcz – półki usiane misiaczkami, zajączkami i innymi stworkami wlepiają we mnie swoje plastikowe i szklane oczka. Podobne uczucie miałam tylko w zabytkowym domku myśliwskim, gdzie ze ścian gapiły się jelenie i dziki, a nawet jakiś lew. Za każdym razem obiecuję sobie, że się w końcu zapytam, o co chodzi, ale szczerze, to boję się odpowiedzi.

 

Oczywiście jestem kobietą, więc pękłabym, gdybym nie podzieliła się z kimś przemyśleniami i wątpliwościami. Padło na męża, który z zaiste męską flegmą problem przetrawił, aż wreszcie rzekł, drapiąc się po brodzie:

–        Wiesz, ja bym chyba nie mógł z miśkiem gapiącym mi się na tyłek.

 

Tym bardziej doceniamy męża znajomej, który podobno może i to całkiem sprawnie. Wolimy się nie zastanawiać, czy przypadkiem pluszaki nie są jego własnością, bo o pewnych rzeczach lepiej nie wiedzieć. Nie wiem, co gorsze – myśl, że znajomy ma zapędy ekshibicjonistyczne, czy przekonanie, że znajoma jest sentymentalną kaleką emocjonalną i nie potrafi przyjąć swojej dorosłości z godnością.

 

Nikomu nie zabraniam posiadania całej kolekcji pamiątek, ale tak, jak się nie wystawia na widok publiczny kocyka z kołyski, ukochanego smoczka i świadectw z podstawówki, tak i pluszaki powinny znać swoje miejsce.

© Copyright Sypialnia kobiety 2024